Brazylijscy niezależni wydawcy a Amazon
Brazylijskie stowarzyszenie wydawców niezależnych Libre wypowiedziało się ostatnio za odrzuceniem przyjaznej propozycji Amazona dotyczącej zwiększenia rabatów przez wydawców do 58% i wkładu marketingowego o kolejne 5%. Jako uzasadnienie Libre wskazuje, że mali i średni wydawcy nie byliby w stanie przetrwać w tym nowym porządku, mając za sobą i tak rok cierpień bez sprzedaży bezpośredniej na wydarzeniach premierowych, w księgarniach i na targach.
Libre negatywnie ocenia także propozycję jednej z firm obsługujących druk na żądanie co do przesunięcia 5% prowizji należnej wydawnictwom na rzecz księgarń (te i tak pobierają 30-40% prowizji od egzemplarza, podczas gdy dla wydawcy zostaje margines 10-15%). Stowarzyszenie wzywa wydawców do urozmaicenia kanałów dystrybucji, by przeciwdziałać w ten sposób monopolistycznym zapędom Amazonu. Szacuje się, że firma skupia w Brazylii już 40% rynku książki. Podczas pandemii moloch dokonał znacznych zakupów od kilku wydawców, często płacąc im z góry.
Sprzedaż książek w Brazylii kształtuje się w granicach między 300 a 400 mln egzemplarzy rocznie i pozostaje na tym poziomie od czterdziestu lat pomimo podwojenia liczby ludności w tym okresie (dla przypomnienia: w Polsce w roku 2020 wynosiła, wg Nielsena, ok. 100 milionów egz.). Rabaty najbardziej uderzają w wydawców niezależnych, mających takie same koszty wydania (praw autorskich, tłumaczenia, redakcji, korekty, składu) jak wielcy gracze, z wyjątkiem kosztów promocji i druku: ze względu na bardzo niskie nakłady rzędu 500 egz. jednostkowy koszt druku jest znacznie wyższy niż dla wielotysięcznych nakładów i nawet przy założeniu sprzedania całych nakładów i podobnej wielkości dodruków marża dla wydawcy pozostaje symboliczna, często wręcz iluzoryczna. A to właśnie te małe, niezależne wydawnictwa odpowiadają za biblioróżnodność, która powinna być celem działań kulturowych państwa dbającego o demokratyczność (czytaj: rozmaitość) oferty kulturowej i kulturotwórczej na rynku. A do tego konieczna jest Ustawa o Jednolitej Cenie Książki oraz działania na rzecz uczciwej konkurencji. W trwającym kryzysie, gdy tak dużo mówi się o wspieraniu małych lokalnych firm, wspomniana ustawa sprawiłaby, że małe księgarnie zyskałyby takie same warunki jak duży sprzedawca, co zachęcałoby jednocześnie do otwierania nowych niszowych punktów.
To ważny moment na rynku książki, i w Brazylii, i w Polsce. "Kroplówki" z transzy pandemicznej lub z grantów miejskich czy ministerialnych nie stanowią rozwiązania.